Newest Zealand: Newest Zealand

Newest Zealand: Newest Zealand
[Ampersand Records, 2010]
Ocena: 4-/6

Wszystko zgoda – nieoczywisty pop dla starszych panów, bogactwo pomysłów, szlachetne inspiracje oraz masa gości, którzy mimo wszystko nie zaburzają całego konceptu. Jednak ostatni koncert Zelandii n Re:wizjach, pomijając kwestie nagłośnienia i niedyspozycji wokalnej, uświadomił mi czego tej płycie brakuje – dobrych kompozycji. To znaczy takich, które dają radę od początku do końca. Owszem, mamy dwa świetne single, ale oprócz nich można wymienić ze dwa-trzy utwory, które cieszą ucho („Nuke Nuke” ze swoim Sea & Cake’owym wstępem, „Dreamt Of  You” i może coś jeszcze) i właściwie tyle. Reszta miota się gdzieś pomiędzy byciem błyskotliwem popem, a miałką ckliwością, szczególnie w warstwie tekstowej. Co z tego, że osobiste, skoro niebezpiecznie balansujące gdzieś na granicy ujmujących osobistych wyznań i męczącej tkliwości, niestety częściej zbliżając się w tą drugą stronę. Tak właściwie, z dotychczasowych solowych projektów Borysa, Newest Zealand najbliższe jest temu co tworzył w ramach The Car Is On Fire, tyle że właśnie te przesunięcie akcentów w kierunku muzyki bardziej dojrzałej czyni tutaj największe szkody. Czuć ten cały ambitny zamysł i unikalną, nie tylko jak na nasze podwórko świeżość pomysłów, jednak to wszystko trochę się nie klei. Fragmentami fajnie, całościowo nie do końca. Nie zmienia to jednak faktu, że takie „As Sure As Sunrise”, łącznie z fantastycznym klipem, to jedna z najlepszych rzeczy jakie spotkały polską muzykę w tym roku. -Łukasz Halicki

http://www.myspace.com/newestzealand

3 Responses to Newest Zealand: Newest Zealand

  1. r. says:

    Mnie też płytka, szczególnie w porównaniu do zeszłorocznej, naprawdę pięknej „CNC” dosyć rozczarowała. No, ale co kto lubi.

  2. Emil Macherzyński says:

    nieprzeciętnie nudny album jak dla mnie. i produkcja jest trochę garażowa jak na rok dopieszczania. w jakims wywiadzie z janerka (bodajze z machiny, 2007) przytaczal on anegdotycznie opinie jego producenta, ze cokolwiek lechu spiewa lepiej brzmi w lecha glowie niz faktycznie na tasmie. i tak troche odbieram ten album. dla borysa i osob przy nim czynnie mniej lub bardziej uczestniczacych to musi byc miazga, ale dla kogos zupelnie ‚spoza’ – raczej bez wiekszych emocji.

    • łh says:

      no szczerze gdyby nie osoba Borysa pewnie bym się nie zainteresował nawet tą płytą, tym bardziej że na luzaku jestem w stanie wymienić 10 lepszych tegorocznych polskich płyt

Dodaj odpowiedź do Emil Macherzyński Anuluj pisanie odpowiedzi